Friday 23 October 2015

Trojka na medal - Gadzety kuchenne!

   Osobiscie nie naleze do osob ,ktore lubia gotowac . Niestety chcac nie chcac spedzam wiekszosc mojego dnia w kuchni ,pichcac co nie co dla mojej rodzinki. Jestem wielka wielbicielka zarowno naszej polskiej kuchni jak i indyjskiej , a to ze wzgledu na mojego meza ,ktory pochodzi wlasnie z tamtych stron.
   Pomimo to ze kucharka nie jest ze mnie najlepsza, uwielbiam gadzety zwiazane z kuchnia. Nie jestem w sumie pewna czy mozna nazwac je "gadzetami" , sa to rzeczy pozorne ,a tym samym bardzo pomyslowe. Pierwszy z nich wypatrzylam ogladajac filmik jednej z mam na YouTube (Whats Up Mums), a dwa pozostale wpadly mi w rece calkowice przypadkowo.


   Mr.Tea- zaparzacz do herbaty lisciastej - uwielbiam herbate, zwlaszcza zielona. Do tej pory zawsze kupowialam ta w torebkach , gdyz wizja zaparzania herbaty lisciastej doslownie mnie przerazala. Zmienilam zdane , gdy w rece wpadal mi pierwszy zaparzacz do herbaty (byl to zwykly metalowy zaparzacz w ksztalcie serduszka.) Pozniej znow nastala u mnie "epoka" herbaty ekspresowej , do czasu gdy znalazlam tegoz oto "Pana" calkowicie przypadkiem ,szukajac prezentu na swieta dla mojej przyjaciolki. Mr.Tea (pan herbata ) jest wykonany z silikonu , wystarczy odlaczyc nogi tegoz oto ludzika i umiescic w nich listki herbaty. Nastepnie wkladamy Mr.Tea to kubeczka z goraca woda, a jego rece zawieszamy o brzeg kubka. Zaparza on moj napoj w ekspresowym tempie i bez zbednych fusow, no i  przy tym jego postac zawsze wywoluje usmiech na mojej twarzy. Picie herbaty z moim nowym towarzyszem nigdy nie jest nudne.

 
  Krajarka do jablek- ten oto gadzecik , przelezal dosyc sporo czasu u mnie w szufladzie. Dostalam go w prezecie od jednej z moich kolezanek i szczerze nigdy jakos nie mialam okazji ,by go uzyc. Nie jestem wielka wielbicielka jablek, a jak juz mnie najdzie ochota na ten owoc to nigdy go nie kroje tylko zjadam w standardowej wersji ze skorka .Zdanie do tego urzadzenia zmienilam ,gdy moja corcia zaczela jesc stale posilki i pokochala jablka.Teraz nie mozemy obejsc sie bez jabluszka na przekaske idac na spacer. Wowczas siegam po to oto cudenko i w szybkim tempie mam idelanie pokrojony owoc ( na osiem czesci )w sam raz do pojemniczka czy woreczka na drugie sniadanie.

  Oddzielacz do jajek ( zoltko od bialka ) - zauwazylam ze na rynku sa dotepne oddzielacze do jajek o przeroznych ksztaltach. Ja posiadam ta zwykla standardowa "lyzeczke",ktora ma specjalne naciecia , by białko mogło swobodnie z niej wyplynac,a zoltko zostalo nie naruszone.Raczka tego urzadzenia została specjalnie wyprofilowana tak, aby mozna było separator polozyc na szklance czy kubku. "Lyzeczka "ta bardzo ulatwila mi prace w kuchni i sprawia, że ani odrobinka zoltka nie dostaje sie do bialka , co jest szczegolnie wazne przy gotowaniu niektorych potraw. Polecam go kazdemu , kto tak jak ja ma lewe rece do gotowania lub jest poczatkujacym kucharzem.
    A jakie gadzeciki kuchenne sa waszymi ulubiencami ??? Czekam na wasze propozycje w komentarzach :)

Saturday 3 October 2015

Ulubiency kosmetyczni- Wrzesien 2015 !

     

   
Uwielbiam Jesien i wszystko co jest z nia zwiazane , a wiec w nadchodzacych miesiacach mozecie sie spodziewac troszke wiecej poscikow.Prawda jest taka ze zaniedbalam tego bloga i nie wstawialam zadnych postow okolo pol roku.Ostatnie miesiace spedzilam koncentrujac sie bardziej na zyciu rodzinnym ,ktore jest i bedzie dla mnie zawsze numerem jeden. Pomimo to fajnie jest jednak miec jakas odskocznie ( hobby ) i czasami naskrobac jakiegos malego poscika i wyslac go w ta przeapasc internetowa. Dobra pora skonczyc juz te moje zyciowe wywody i wziazsc sie do roboty.
Czas na ulubiencow miesiaca Wrzesnia. Zacznie moze od kolorowki , nie jest jej zbyt wiele ale znalazlam kilka perelek , ktore zrewolucjonizowaly moja codzienna rutyne jesli chodzi o makijaz.
Loreal Infalliable Foundation (vanilla ) -swietny matujacy podklad, ktory matuje skore twarzy w tych miejscach w ktorych moja skora potrzabuje tego najbardziej , a wiec T-Zone ( nos, czolo i broda ). Matujacy efekt , utrzymuje sie dosyc dlugo na skorze mojej twarzy w ciagu dnia.Ma bardzo dobre krycie i przy tym nie sprawia ,ze nasza twarz wyglada jakbysmy mialy nalozona "maske".
Tanya Burr Lipgloss w kolorze (Picking Berries ) - zwrocilam na niego uwage ,gdy Tanya mowila o nim w swoich ulubiencach Sierpnia bodajze. Miala nim wowoczas pomalowane usta i wygladal na niej cudnie, wiec postanowilam go kupic ,pomimo to ze kolor w opakowaniu mnie przerazil ( wygladal naprawde na bardzo ciemny).Moje obawy rozwialy sie juz po jego pierwszymy uzyciu. Osobiscie wole go w troszke lzejszej wersji , dlatego po nalozeniu go na usta wklepuje go palcem aby zmiejszyc intensywnosc koloru. Slicznie pachnie i nie skleja ust. Swietny produkt na nadchodzace miesiace.
Maybelline Lash Sensational Tusz Do Rzes - jestem wlascicielka dosc sporej kolekcji tuszow do rzes , niestety wiekszosc z nich sie u mnie nie sprawdzila ( dostalam uczulenia lub kosmetyk tak dramatycznie sklejal rzesy ze wygladalam jak idz stad i nie wracaj ).Ten tusz to byla milosc od pierwszego uzycia. Latwo sie rozprowadza na rzesach dzieki swietnie wyrzezbionej szczoteczce, nie skleja rzes i do tego sprawa ze rzesy wygaladaja na o wiele dluzsze i gestsze niz sa one w rzeczywistosci (jesli o mnie chodzi ).
Wlosy:
Garnier Ultimate Blends Strenght Restorer Serum - pomimo to ze nie ma on najcudowniejszego ze skladow , sprawia ze po jego uzyciu moje wlosy sa gladke ,nawilzone (nie pusza sie ) i cudownie pachna. Mozna go nakladac zaraz po umyciu , na osuszone recznikiem wlosy lub gdy sa one calkowice suche. Swietny ,wydajny produkt w bardzo przystepnej cenie.
Pielegnacja skory twarzy :
The Body Shop - Drops Of Youth Bouncy Sleeping Mask- osobiscie jestem wielka fanka kremu na noc z firmy Origins , jednak jest on dosyc drogi i szkoda mi wydawac £35 na krem pomimo to ze byl on bardzo wydajny i wystarczyl mi na dlugo.Szukalam jego odpowiednika w przystepniejszej cenie i w rece wpadl mi ten oto krem z Body Shop. Jest on troszeczke tanszy i ma dosc duza pojemnosc. Wystarczy nalozyc nie wielka ilosc tego produktu na twarz przed pojsciem spac ,aby rano obudzic sie z gladziutka, nawilzona buska.Pomimo to ze mam cere mieszana ze sklonnoscia do wypryskow , po tym kremie na twarzy nie wychodzi mi nic a nic. Ma bardzo przyjemny, lekko owocowy zapach, latwo sie rozprowadza i szybko sie wchlania. Jedynym minusem co do tego produktu to , to ze po jago nalozeniu skora przez jakis czas sprawia wrazniej klejacej.
Cialo:
Coconut Oil 100% Pure z Firmy Parachute - olej ten przywiazlam z mojej ostatniej wizyty w Indiach. Z reka na sercu moge wam przyzec ,ze jest to najlepszy ojej kokosowy jakiego uzywalam do tej pory. Jest on docelowo przeznaczony do uzytku na wlosy i skore glowy, jednak ja uzywam go w tym momencie jako "oliwki" do ciala. Zwlaszcza teraz w okresie jesienno - zimowym, moja skora jest bardzo przesuszona i nie kazdy balasam do ciala sobie z tym potrafi poradzic, a jesli nawet taki jest to efekt jest bardzo krotko-trwaly. Natomiast ten olejek sprawia ze moja skora jest gladka i miekka w dotyku i do tego slicznie pachnie.Zauwazylam rowniez ze od kiedy zaczelam go uzywac , rozstepy, ktore zostaly mi po ciazy zaczely blaknac. Normalnie olej cudo-tworca.Jedynym minusem tego produktu jest jego opakowanie.W indiach olej ten jest w postaci plynu, natomiast po moim powrocie do Anglii i zmianie temperatury powietrza jego konsystencja sie zmienila z cieczy w postac stala i aby wydobyc go z butelki za kazdym razem musze jak wkladac pod goraca wode. :)